Mordy rytualne w Zduńskiej Woli

Chodzi o oskarżenia o rzekome mordy rytualne, jakich mieli dokonywać zduńskowolscy Żydzi na Chrześcijanach. Oskarżenia te należą do najbardziej trwałych, wysuwanych w ciągu ostatnich 800 lat w Europie, a ostatnio także w krajach arabskich. W Zduńskiej Woli znane są 2 takie wypadki. Czy może było ich więcej? Bada je dr Jolanta Żyndul z Uniwersytetu Warszawskiego. Na swojej uczelni prowadzi wykład, który śledzi jej rozwój od czasów jej powstania w XII–wiecznej Anglii, jej różnorodne przejawy w krajach europejskich, jak również na ziemiach polskich. Przygotowuje książkę na ten temat. Badaczka ostatnio odwiedziła nasze miasto.

 O ile pierwsze ze zdarzeń, z 1912 r., udało się autorce udokumentować w miarę szeroko, to to z 1935 r. nadal ma niewielkie odbicie w pisanych źródłach, a przecież jest ono do dziś żywe we wspomnieniach i świadomości zduńskowolan. Jedyna znana dotąd pisana informacja o nim pochodzi z lokalnego dziennika porannego „Echo Sieradzkie” wydawanego w latach 30-tych ubiegłego wieku dla Sieradza i Zduńskiej Woli. Była to jedna z edycji łódzkiego dziennika „Echo”. Wydawcą gazety był Władysław Stypułkowski, a redaktorem Roman Furmański. Do dziś zachowało się niewiele egzemplarzy tej gazety. Kto posiada ich więcej, jak i innych tytułów lokalnej prasy?

W styczniu lub w lutym 1936 r. w gazecie tej zamieszczono krótką notatkę z dwiema fotografiami. Widać na nich fragment ulicy Łaskiej, którą podąża tłum w kondukcie pogrzebowym, żegnający trzech chłopców zasypanych przez piasek na żwirowisku w rejonie tzw. „Górek” tj. dzisiejszy rejon Alei Powstańców Śląskich, ul. Złotnickiego (dawniej Belwederska) i budynku Starostwa Powiatowego, nim wybudował ten dom z ojcem Adolfem dr Edmund Fuchs.

 


Rycina Raphaela Sadelera wycięta z starodruku, XVI-XVII w.. Przedstawia scenę rzekomego mordu rytualnego, jakiego w XV w. mieli dokonać Żydzi na 6 chłopcach chrześcijańskich. Zbiory ŻIH, Centralna Biblioteka Judaistyczna


Rycina wycięta z nieznanego starodruku, XVI-XVII w. (?). Miedzioryt przedstawia scenę rzekomego mordu rytualnego na dziecku chrześcijańskim, dokonywanego przez grupę Żydów. Zbiory ŻIH, Centralna Biblioteka Judaistyczna 

 

 

Zdarzenie to bardzo wstrząsnęło zduńskowolanami. Do czasu odnalezienia chłopców krążyła opinia, że to ofiary rytualnego mordu dokonanego przez tutejszych Żydów potrzebujących chrześcijańskiej krwi na macę. Była to plotka, która dłuższy czas krążyła wśród mieszkańców i podsycała antysemickie nastroje. Zaginieni 18 września 1935 r. ok. 8-letni chłopcy to dzieci miejscowych rzemieślników zamieszkujących w rejonie żwirowiska: Kazik Górski - syn stolarza, Jasio Marciniak - syn szewca i Maryś Skotnicki - syn rzeźnika.

Zatroskani rodzice w celu wyjaśnienia zagadki zaginięcia chłopców, gdy poszukiwania nie przynosiły rezultatów, sprowadzili nawet jasnowidza. Zwłoki maluchów odnalazł dopiero w styczniu następnego roku zamieszkujący na rogu ul. Belwederskiej i Piwnej gospodarz Strobach, który trudnił się wydobyciem piachu ze żwirowiska, dostarczanego następnie na budowy. Zapewne o tym wydarzeniu pisały nie tylko miejscowe gazety. Ale te publikacje nadal czekają na swojego odkrywcę. Kto pomoże je wskazać?

Pozostali lekarze biorący udział w dwóch sekcjach zwłok uznali, że przyczyną śmierci był anewryzm serca. Dodatkowe sekcje przeprowadzono pod wpływem krążących plotek i rozgorączkowania w mieście na zlecenie władz. „Izraelita” donosił: „Nagły ten zgon rozmaicie został przez ludność komentowany i znaleźli się osobniki, którzy poczęli głosić, że Maciejewska została zamordowaną w celach rytualnych. Tłum szybko wiadomość tę począł powtarzać z ust do ust, wywołując zamieszki przeciwwyznaniowe”.

Mąż zmarłej, Stanisław Maciejewski, który z Kijowa, gdzie odbywał służbę wojskową, 2 lipca wrócił do miasta, stał się głównym organizatorem agitacji przeciw Żydom oraz działaniom władz w tej sprawie, którym zależało na rzetelnym wyjaśnieniu przyczyn tej śmierci. Jednak w mieście nadal trwały wystąpienia przeciw Żydom, podczas których, jak ustaliła na podstawie akt Kancelarii Gubernatora Kaliskiego przechowywanych w łódzkim archiwum dr J. Żyndul, łącznie rannych zostało 9 osób.

 

Wiele lat tamu w Zduńskiej Woli doszło do zaginięcia trzech chłopców. Sprawa wzbudziła ogromne emocje wśród lokalnej społeczności.
Pojawiło się także wiele teorii spiskowych. Odwiedziłem miejsce zdarzenia, aby szczegółowo przedstawić okoliczności tej sprawy.
 

Zaginieni chłopcy odcinek 1

Za każdym razem gdy trafiam na ciekawą i tajemniczą sprawą narasta we mnie ekscytacja danym tematem. Coraz bardziej się nakręcam i myślę już tylko o tym, aby opowiedzieć historię również i Wam. Aby przedstawić jak najciekawsze wątki w klimatyczny i często przerażający sposób. Temat dzisiejszego odcinka jest dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem. Po pierwsze będzie to podcast wyjazdowy. Udałem się na miejsce zdarzenia, aby jak najbardziej przekazać Wam klimat opowiadanej historii. Po drugie sprawa jest dosyć stara, a nawet bardzo stara, bo mowa tu o zdarzeniach sprzed blisko 90 lat.

Jednak dotyczy tematu, który od zawsze mnie elektryzował. Zaginięcia dzieci. Śledztwo podjęte w tamtym czasie znacząco różniło się od dzisiejszej pracy policji. Nie było monitoring, nawigacji, smsów, bilingów. Prawie 100 lat temu wszystko było inaczej. Ale jest kilka elementów, które są niezmienne i podejrzewam, że będą powtarzać się również za kolejnych 90 lat. Rodzice, którzy szukali swoich dzieci tak samo odczuwali strach, ale również nadzieję na to, że poszukiwania zakończą się sukcesem. A społeczeństwo tak samo jak dziś doszukiwało się niezliczonych teorii spiskowych.

 

Podcast podzielony został na odcinki. Opowiemy sobie o okolicznościach zaginięcia, pracy operacyjnej policji oraz o tym w jaki sposób to zdarzenie wpłynęło na mieszkańców Zduńskiej Woli. Za pomoc w realizacji materiału serdeczne podziękowania kieruję do Muzeum Zduńskiej Woli. W odcinkach będziecie mogli usłyszeć wypowiedzi pracowników tej placówki. Wyruszyłem w podróż do Zduńskiej Woli. Słowo dokumentacja i zniknięcie, wystarczyły aby wzbudzić moje zainteresowanie. Poprosiłem o więcej szczegółów na maila. Muzeum rzeczywiście dysponowało obszernym opisem całej sprawy i aż żal byłoby tego nie wykorzystać. Zdecydowałem wyruszać do Zduńskiej Woli.

Chłopcy nie sprawiali problemów wychowawczych, w szkole również szło im całkiem dobrze. Tego feralnego dnia zaczynali lekcje od 13:45. Zazwyczaj w takich sytuacjach przed południem bawili się wspólnie w pobliżu swoich domów. Dlatego na początku ich obecność nie wzbudza niepokoju. Dopiero gdy nie wracają na obiad o godzinie 12 rodzice zaczynają szukać swoich dzieci. Wkrótce potem do pomocy przyłączają się krewni oraz sąsiedzi. Koledzy opowiadają, że Kazik, Janek i Marian mieli w planach pójść na grzyby do pobliskiego lasku. Dlatego akcja poszukiwawcza przeniosła się właśnie na ten kierunek. Czy dzieci zgubiły się w lesie i doszły do brzegu Warty, która znajduje się ok 10 km od Zduńskiej Woli? Nadbrzeża rzeki również zostały sprawdzone. Jednak nie znaleziono tam jakichkolwiek śladów po zaginionych chłopcach.

Zaginięcie chłopców wzbudziło duże zainteresowanie wśród mieszkańców Zduńskiej Woli. Po całonocnych poszukiwaniach rodzice zgłaszają się o pomoc na policję. Funkcjonariusz przyjmuje zgłoszenie 19 września, o godz. 10:55. Zaginięcie zgłasza ojciec jednego z chłopców – Mateusz Marciniak. To właśnie on w następnych tygodniach będzie najbardziej zaangażowany w poszukiwania. Udaje się dotrzeć do świadków, którzy wskazują ostatnie miejsce pobytu dzieci. Ustalono trzy punkty, w których widziani byli między godziną 8:30, a 9 poprzedniego dnia. Miejsca znajdują się zaledwie kilkaset metrów od ich domów. to ul. Kościelna, drugi to ul. Belwederska która zmieniła już nazwę na Złotnickiego, chłopcy kierowali się w stronę ul. Piwnej. Poszukiwania na rozległym terenie nie przyniosły żadnych rezultatów.

Zaginieni chłopcy odcinek 2

Do muzeum w Zduńskiej Woli jakiś czas temu trafiły dokumenty związane z intrygującą i przerażającą historią. Chodzi o zaginięcie trzech 8-letnich chłopców. 18 września Kazik Janek i Marian 1935 roku wyszli na miasto aby się pobawić. Po raz ostatni widziani byli kilkaset metrów od domu. Marcin, autor podcastu odwiedził Zduńską Wolę aby zebrać jak najwięcej szczegółów. Wraz z Martyną, która pracuje w muzeum i poinformowała go o tej historii odwiedził miejsca związane ze sprawą.

Udało się także porozmawiać z dyrektorem muzeum, który opowiedział o okolicznościach zaginięcia jak również przedstawił szczegóły teorii spiskowej, która wówczas wydawała się być dla wielu osób najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem zadki. Co stało się za zaginionymi chłopcami? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w pierwszy i najpopularniejszym podcaście kryminalnych w Polsce.

Za pomoc w odnalezienie dzieci wyznaczono dużą nagrodę. 1000 złotych nagrody otrzyma ten, kto wskaże miejsce przebywania lub pomoże do wyjaśnienia sprawy zaginięcia w Zdyńskiej Woli w dniu 18 września roku bieżącego 3 chłopców, a mianowicie Jana Marciniaka, Kazimierza Górskiego, Marian Skotnicki.

Hipotezy
W połowie listopada sprawa zaginięcia trafia na biurko policjantów z Centrali Służby Śledczej w Warszawie. Decyzję o powołaniu nowej grupy podjął samo komendant główny Policji. Do Zduńskiej Woli przyjeżdżają doświadczeni policjanci ze stolicy. To daje szansę na przełom. Nowe spojrzenia na sprawę może doprowadzić do odkrycia nowych faktów. Funkcjonariusze wysuwają pięć hipotez. Przedstawiamy Wam je od końca, czyli od założenia które według śledczych na ówczesnym etapie wydawało się być najmniej prawdopodobne.

  • Hipoteza nr 1. Mord seksualny lub mord rytualny

  • Hipoteza nr 2. Nieszczęśliwy wypadek

  • Hipoteza nr 3. Uprowadzenie przez cyganów, włóczęgów, żebraków lub cyrkowców

  • Hipoteza nr 4. Ewentualność zemsty

  • Hipoteza nr 5. Samowolne oddalenie się z domu

Jedna z hipotez wyjaśniająca zaginięcie to rytualny mord dokonany przez Żydów. W poprzednich dwóch odcinkach przedstawiłem okoliczności zaginięcia, kulisy śledztwa, jak również najbardziej prawdopodobne hipotezy. Jestem ciekawy jakie jest Wasze zdanie na ten temat. Sprawa została rozwiązana 4 miesiące po zaginięciu. W następnym odcinku opowiem co tak naprawdę się stało, czy dzieci rzeczywiście zostały zamordowane przez żydów? Uprowadzone przez pedofila? Czy może przyczyną zniknięcia było coś zupełnie innego? Razem z Martyną, która poinformowała mnie o tej sprawie odwiedzimy także groby chłopców, które znajdują się na cmentarzu w Zduńskiej Woli. Z kolei dyrektor muzeum opowie nam jakie były nastroje wśród mieszkańców miasta po tym gdy sprawa już się wyjaśniła.

Zaginieni chłopcy odcinek 3

Dopiero cztery miesiące po zaginięciu dzieci tajemnica, która ogarnęła całą Zduńską Wolę zostaje wyjaśniona. 16 stycznia 1936 roku ok. godziny 15, pewien robotnik wydobywa piasek i gruz z tzw. górki przy ul. Belwederskiej. W pewnym momencie ostrze szpadla trafia na owłosioną ludzką głowę. To ciało jedno z zaginionych. Mężczyzna rozgarnia ziemię. Dostrzega ramiona okryte ciemną tkaniną. Zwłoki leżą twarzą do ziemi. Tajemnica zaginionych dzieci zostaje wyjaśniona po czterech miesiącach.

Robotnik szybko odjeżdża, znajduje swojego szefa i opowiada o przerażającym odkryciu. Ten zgłasza to na komisariacie. Nie miejsce przyjeżdża dwóch szeregowych oraz jeden funkcjonariusz ze służby śledczej. Gdy podczas odrzucanie ziemi trafiają na kolejne zwłoki przerywają czynności do czasu przyjazdu władz sądowych. Z treści protokołu oględzin wynika, że wieczorem 16 stycznia 1936 roku odnaleziono ciała trzech poszukiwanych chłopców. Po wydobyciu zwłoki przewiezione zostają do szpitalnej kostnicy. Tam zostają okazane rodzicom, którzy potwierdzają tożsamość Jana Marciniaka, Marina Skotnickiego i Kazimierza Górskiego. Wiemy już, że dzieci nie żyją. Ciała odnaleziono zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym świadkowie widzieli chłopców po raz ostatni. Teraz trzeba jeszcze ustalić przyczynę oraz okoliczności śmierci.

Chłopcy zostaje zasypani żywcem. Śmierć była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Komisja śledcza stwierdziła, że śmierć dzieci była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Chłopcy bawili się na tzw. górkach. Może chcieli się przed kimś schować, albo znaleźli spokojnie dla siebie miejsce w wyrwie nasypu. Niestety nieszczęśliwie w tym właśnie momencie ziemia opadła. Chłopcy nie mieli jak się wydostać. Do tragedii mogły się także przyczynić wydarzenia z maja i czerwca tego samego roku, wówczas przez ul. Piwną na Belwederską skierowany został cały ruch pojazdów z ul. Piłsudskiego. W konsekwencji droga w pobliżu nasypu była częściej eksploatowana, a to w dużej mierze przyczyniło się do obruszenia wzgórza przez częste wstrząsy gruntu.

 

 

Wielokrotnie bywałem na miejscach, w których przed laty dochodziło do nieszczęścia. Zaczynając od domów, w których mieszkali zabijali mordercy, aż po miejsca zbrodni w lasach lub oddalonych od miasta terenów na nadbrzeżach rzek lub jezior. Zawsze zastanawiam się wówczas co czuły ofiary przed śmiercią. Jakie były te ostatnie myśli, ostatnie życzenia. O kim pomyśleli? Po jakim czasie zdali sobie sprawę, że to właśnie tego feralnego dnia ich życie się skończy. Przerażające, ale znając potworną historię tego typu miejsc nie sposób przejść obok nich obojętnie. Przynajmniej ja tak nie potrafię. Tam zawsze w głowie pojawiają się jakieś pytania, a człowiek instynktownie patrzy przez ramię, aby upewnić się, że jest bezpieczny. Zmierzając w stronę miejsca tragedii sprzed prawie 90 lat również w mojej głowie kłębiło się wiele pytań. zasypani żywcem. Straszna śmierć.

Obecnie nie ma już żądnego śladu po owym nasypie. W miejscu, w którym najprawdopodobniej doszło do tragicznego zdarzenia znajduje się prywatna posiadłość. Każdego dnia mieszkańcy Zduńskiej Woli mijają nieświadomie miejsce śmierci 8-latków. Pogrzeb dzieci ze Zduńskiej Woli. W muzeum znajdują się także zdjęcia z pogrzebu. Widać na nich jak wielkie emocje budziła ta sprawa wśród mieszkańców Zduńskiej Woli. Koledzy tragicznie zmarłych chłopców nieśli trzy małe białe trumny ulicami miasta. Razem z Martyną przeszliśmy zarówno ostatnią drogę dzieci przed śmiercią jak i te ostatnią, którą przebył z nimi kondukt pogrzebowy. Dzieci pochowane zostały na miejscowym cmentarzu.

Jak dobrze, że ktoś znajdując te stare dokumenty pomyślał o tym, aby przekazać je do muzeum. Dzięki temu mogliśmy odtworzyć tę historię najdokładniej jak to tylko możliwe. Była to wielka tragedia, o której należy pamiętać. Z każdej historii można wyciągnąć jakieś wnioski, nawet z tych szczególnie wstrząsających i nieszczęśliwych spraw. Niewątpliwie wciąż coś przyciąga mnie do takich spraw. Szelest tych starych gazet. Zapach pożółkłych dokumentów. Miejsca, w których przed laty doszło do nieszczęścia jak również groby, w których spoczywają ofiary i sprawcy. Takie sprawy mnie ekscytują, a jeżeli dotrwaliście do końca tego materiału oznacza to, że nie jestem odosobniony.

 

 

Podziękowania dla Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola za pomoc w realizacji materiału!

Kryminatorium,  Lektor: Mikołaj Gronet,  Muzyka: Maciej Stróżniak, Karolina Koba, Kuba Sawicki