Klinger Stanisław

Urodzony 24 lutego 1932 roku w Łodzi, jego mama była członkinią kościelnego chóru, ojciec przedwojennym policjantem (z wykształcenia skrzypkiem). Nigdy nie uczył się malarstwa ani rysunku, jednak swoje pierwsze kreski stawiał już jako mały chłopiec. Podpatrywał pracę Hermana Bertolda (zwanego zduńskowolskim Nikiforem), przesiadując u jego boku na zduńskowolskim rynku. Później podziwiał prace prof. Wiktora Zina.

 

 

Człowiek wielu pasji, nie tylko uzdolniony plastycznie, ale także muzycznie. Grał na wielu instrumentach m.in.: harmonijce ustnej, gitarze, mandolinie, skrzypcach. Przez ponad 13 lat występował w kapeli „Szadkowiacy”. Swoimi rysunkami ilustrował tomiki wierszy i śpiewniki. Od 1978 roku współpracował z Komisją Opieki nad Zabytkami przy Zarządzie Wojewódzkim PTTK w Sieradzu. Przez wiele lat był głównym dekoratorem Zduńskiej Woli, jej instytucji i ulic z okazji wszelkiego rodzaju świąt.

Projektował również żłobki betlejemskie, wielkanocne groby, które można było oglądać w zduńskowolskich świątyniach. Był współtwórcą Szkolnego Muzeum regionalnego w Wojsławicach. Na jego pracach, malowanych ołówkiem, piórkiem i pędzlem, można znaleźć zabytki naszego regionu, przyrodę, architekturę i ludzi. Był jednym z nielicznych zduńskowolskich regionalistów związanych z działalnością Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola od samego początku jego powstania.

Stworzył m.in. portrety do „Galerii Niepospolitych Zduńskowolan”. Współtworzył również wystrój Muzeum Domu Urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego oraz Muzeum Oriońskiego w Zduńskiej Woli. Za swoją pracę był wielokrotnie nagradzany m.in. został laureatem nagrody przyznawanej przez Marszałka Województwa Łódzkiego oraz Prezydenta Łodzi za wieloletnią pracę i zaangażowanie w upowszechnianiu kultury, od Prezydenta RP otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, otrzymał tytuły Zasłużony dla Miasta Zduńskiej Woli oraz Zasłużony dla Powiatu Zduńskowolskiego; był długoletnim i aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Zduńskiej Woli. Jego rysunki były eksponowane na wielu wystawach.

 

Nazywam się Stasiu Klinger

"Znam wielu wspaniałych ludzi: szlachetnych, uczciwych, odpowiedzialnych, bardzo pracowitych. Szkoda, że nimi nikt się nie interesuje, nie prosi o wywiad. A ja cóż, jestem skromnym człowiekiem, nie plastyk, dekorator czy artysta tylko Stasiu Klinger. Tak się przedstawiam i tak mówią o mnie znajomi. Z natury jestem samotnikiem, "często mnie nie ma", chociaż jestem. Staje gdzieś w kącie, obserwuję, rozmyślam, posłusznie, bez szemrania wykonuję polecenia żony. Potrafię niemal bezszelestnie godzinami siedzieć nad wodą czy w lesie, patrzeć i słuchać (...)*

 

 

Z wielkim smutkiem żegnamy Stanisława Klingera urodzonego 24. lutego 1932 roku w Łodzi. Był to jeden z nielicznych zduńskowolskich regionalistów, który związany był z działalnością naszego Muzeum od samego początku jego powstania. Współtworzył wystrój Muzeum-Domu Urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego oraz Muzeum Oriońskiego w Zduńskiej Woli.

 

 

Był projektantem żłobków betlejemskich, wielkanocnych grobów, które można było oglądać w zduńskowolskich świątyniach. Był współtwórcą Szkolnego Muzeum regionalnego w Wojsławicach. Na jego pracach, malowanych ołówkiem, piórkiem i pędzlem, można znaleźć zabytki naszego regionu, przyrodę, architekturę, ludzi. Nigdy nie uczył się malarstwa ani rysunku, jednak swoje pierwsze kreski stawiał już jako mały chłopiec. Pierwsze podpatrywał na zduńskowolskim rynku przesiadując u boku Hermana Bertolda. Później podziwiał prace prof. Wiktora Zina. Przez wiele lat był głównym dekoratorem Zduńskiej Woli: miejskich kościołów, instytucji i ulic z okazji wszelkiego rodzaju świąt. Był autorem portretów "Galerii Niepospolitych Zduńskowolan", która eksponowana była w Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola. Swoimi rysunkami ilustrował tomiki wierszy i śpiewniki. Od 1978 roku współpracował z Komisją Opieki nad Zabytkami przy Zarządzie Wojewódzkim PTTK w Sieradzu. 

Za swoją pracę był wielokrotnie nagradzany m.in. Został laureatem nagrody przyznawanej przez Marszałka Województwa Łódzkiego oraz Prezydenta Łodzi za wieloletnią pracę i zaangażowanie w upowszechnianiu kultury, od Prezydenta RP otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, otrzymał tytuły Zasłużony dla Miasta Zduńskiej Woli oraz Zasłużony dla Powiatu Zduńskowolskiego; był długoletnim i aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Zduńskiej Woli. Jego rysunki były eksponowane na wielu wystawach. Pan Stanisław Klinger pełen uśmiechu, życzliwy i pomocny. Niezwykły gawędziarz dołączający do swoich rysunków barwne opowieści pełne umiłowania do przyrody, historii które zawierały w sobie ogromną wrażliwość na piękno, szczególnie to odchodzące w niepamięć.

 

 

Jak sam o sobie mówił w wywiadzie przeprowadzonym przez Jadwigę Maćczak, a zamieszczonym w broszurze “Z miłości do tej ziemi”:

“ Innym zajęciem, bardzo przeze mnie lubianym i wykonywanym chyba od zawsze jest rysunek. Najpierw przenosiłem na papier kwiaty, rośliny, pojedyncze przedmioty, później domy. [...] Zapragnąłem jak Gałczyński “ocalić od zapomnienia” to co mnie pasjonuje i wzrusza –- odchodzącą polską wieś z pobielanym chatami ze słomianymi strzechami, z drewnianymi kapliczkami i często zmurszałymi płotami, z malwami..., wierzbami..., z tym wszystkim co takie romantyczne i pobudzające do twórczości. Tak powstały całe cykle ilustrujące budownictwo i zabytki Ziemi Sieradzkiej. Chętnie rysuję i maluję portrety różnych ludzi: znanych Polaków, świętych, znajomych...
Na potrzeby miejscowych kościołów wykonałem wiele portretów Ojca Świętego Jana Pawła II. Pociągają mnie różne rodzaje sztuki, podziwiam precyzję i cierpliwość artystów, którzy wykonują małe dzieła sztuki. Sam raczej skupiam się na symbolu, rzeźbię w drewnie. Do kościołów w Zduńskiej Woli, Kaliszu, Janiszewicach, Czechach wykonałem stacje drogi krzyżowej - są to płaskorzeźby. W moim życiu ciągle coś się kończy, ale i coś się zaczyna. Być może moja ciekawość świata i życia powoduje, iż poznaję nowych ludzi i otwierają się przede mną nowe możliwości..."

W ostatnich miesiącach wspólnie planowaliśmy wystawę Pana Stanisława z okazji Dni Zduńskiej Woli. Przedstawiać ona będzie oryginały jego rysunków ukazujących przydrożne kapliczki, wiejskie chaty, nostalgiczne miasto i okolice Zduńskiej Woli. Od 2013 roku pomagał mi wielokrotnie przy różnych projektach prowadzonych w muzeum z młodzieżą (np. Tropami Naszej Kultury). Nagrania, które dzięki temu powstały będą także wykorzystywane do kolejnych projektów.

Miał niebywałe poczucie humoru. Zawsze mi powtarzał, że lubi rozmawiać o poważnych sprawach ale na wesoło. Zawsze mnie czymś rozśmieszył. Podobnie było podczas naszego ostatniego spotkania. Spytałam się czy przyjdzie na "Archiwa Pamięci", cykl spotkań na których nagrywamy wspomnienia z dawnych lat. Pan Stanisław zapytał się czy przyjdą “Przedwojenni Nastolatkowie” (grupa seniorów, jego znajomych z młodych lat). Na moją twierdząca odpowiedź powiedział: "A to nie przyjdę, bo to nudziarze są". Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wtedy, ktoś przerwał nam rozmowę, musiałam wyjść, a kiedy wróciłam Pana Stanisława już nie było...

Opracowała: Gabriela Górska

 


 

"Pędzlem, piórkiem, rowerem i na piechotę", czyli Stanisław Klinger wirtualnie

"Stanisław Klinger (ur. 24 lutego 1932 roku w Łodzi, zm. 25 lutego 2015 roku w Zduńskiej Woli) to jeden z nielicznych zduńskowolskich regionalistów, który pragnął ocalić od zapomnienia piękno regionu. Na jego pracach, malowanych ołówkiem, piórkiem i pędzlem, można znaleźć otaczające zduńskowolan zabytki, przyrodę, architekturę. Z rowerem i lornetką przemierzał wioski i miasteczka, by w każdym miejscu odnaleźć i namalować coś wyjątkowego: dworki, stare kościółki, kapliczki, młyny wodne, wiatraki. Rysunkami starał się zatrzymać czas, tak, aby pamięć o ludziach, którzy w tych miejscach żyli, pracowali, przeżywali dobre i złe chwile przetrwała. Podobnie i Zduńska Wola, jej ulice czy architektura, została uwieczniona w różnych momentach historii. Dzięki Klingerowi przenosimy się w lata 30. XX w. pod zduńskowolski ratusz, gdzie zobaczymy gwarne, pełne życia centrum miasta, a na obecnej ulicy Złotnickiego znów pojawią się stojące w szeregach domy tkackie, które dawniej nadawały niepowtarzalny klimat jednej z najstarszych części Zduńskiej Woli - Jurydyki.

 

 

Zduńska Wola na rysunkach Klingera jest słoneczna, kolorowa, nieco bajkowa. Być może prace te nie byłyby tak wyjątkowe, gdyby nie postać samego autora, który w swoją twórczość wkładał całego siebie: swój romantyzm, niezwykłe poczucie humoru, umiłowanie ojczystej przyrody i historii czy wrażliwość na piękno, które kryje się się czasem w miejscach niewidocznych na pierwszy rzut oka. Dar dostrzegania uroku naszego miasta i regionu widoczny w tych pracach pozwala nam usłyszeć dzwony miejskich kościołów, szum drzew czy hałas ulic, po których chodzimy. Spójrzmy na Zduńską Wolę jeszcze raz z innej perspektywy. Oczami Stasia Klingera.

 

 

Przygotowana wystawa powstała ze wspólnego pomysłu pracowników muzeum i samego Stanisława Klingera. Wykorzystane cytaty pochodzą z wywiadu, którego autor prac udzielił uczestnikom muzealnego projektu "Tropami Naszej Kultury" w 2013 roku". 

"Byłem takim utrzymującym kulturę wizualną w Zduńskiej Woli, ale nie czułem się jakimś działaczem kultury, tylko ja to robiłem, bo mi to pasowało i sprawiało przyjemność."

"Byłem kiedyś młody i malutki, bardzo przyjemnie żyło mi się na świecie, wszyscy się do mnie ładnie odnosili i myślałem, że tak będzie całe życie, a potem było tak, że nastała wojna i wszystko, co piękne kojarzyło mi się z przyrodą. Musiało być dużo zieleni, ogrodów dużo, owoców, łąk, kwiatów. Zainteresowały mnie gwiazdy, ptaki."

"Ludzie w Zduńskiej Woli spotykali się jak było majowe, a to na majowych nabożeństwach, na nieszporach, na mszy, spotykali się przy kapliczkach majowych, śpiewali pieśni. Na piaskach się spotykali - to były takie góry, dwa wielkie pasma gór piasku, takie wały, może miały po 3/4 km to było między Porębami a Ogrodziskami i od Czechów się zaczynało od strony Sieradza, a ten piasek został wykorzystany na bloki i na drogi. A tam pięknie było, to ludzie chodzili się opalać, tam było mnóstwo jałowców, i jak mieli już zlikwidować te góry, to ktoś wykopał wszystkie jałowce i z tych korzeni różne ozdoby robili. Taka była moda, wszystko było ładnie wyskrobane, wypolerowane.

Spotykali się ludzie na różnych spotkaniach towarzyskich, rodzinnych. Nie było telewizora. Jak były imieniny, to wszyscy schodzili się do jakiegoś upatrzonego miejsca i tam rozmawiali, wódki nie pili za dużo, a na zakąskę naleśniki jedli i śpiewali piosenki piłsudczykowskie, czyli o ułanach. A jak taki ułan szedł, to wszystkie panny aż mdlały..."

 

 

"Ja pamiętam ten stary Ratusz i co się działo wokół ratusza - były targi, jarmarki. Jak Jurek Kozłowski wydrukował książkę o Zduńskiej Woli, to ja narysowałem taki obrazek - wspomnienia z tamtych lat, ale nie zdążyłem mu zanieść, bo On zdążył umrzeć. Ale ja to namalowałem - ten właśnie Ratusz. Jest Ratusz, a na tle jarmark i to jest podpisane - tak zapamiętałem jarmark w roku 1938. Ja miałem wtedy 7 lat. I są tutaj pokazane te wszystkie fragmenty jakie
się działy na tym Rynku - jeden jak pjjawki sprzedawał, drugi znowu tam coś, trzeci usiadł i robił remanent, a ten w ogóle śpi, jeden na kominie stoi na rękach."

"Chodziłem również do kina za rączkę z mamą i oglądałem np.: Królewnę Śnieżkę i 7 krasnoludków do kina na Królewskiej. Była jeszcze sala w straży pożarnej i były też sale w Ratuszu. Natomiast taka elegancka sala była w Ochotniczej Straży Pożarnej przy ulicy, w tej chwili Dąbrowskiego, z wyściełanymi stołami, fotelami z kurtyną, z zasłaniającą się sceną i tam były spektakle jakichś tam grup i Jasełki, równocześnie odbywały się tam takie różne np.: ring stawiali i były zawody bokserskie - to było wiele razy. Zdarzało się też, że to po wojnie była taka moda, że w Polsce było kilku takich silnych chłopów i oni się nazywali król żelaza i taki wchodził na tą salę miał całą masę z fabryki metalowej różnych gratów żelaznych, szyn, różnych tak żelastwa i on to wszystko giął w zębach, gryzł. To ja byłem na takich 4 pokazach, to było pieruńsko ciekawe."

"Był nalot na Zduńską Wolę samoloty zbombardowały kilka obiektów w Zduńskiej Woli - Fabrykę Wiślica taka wielka co się 2 tygodnie paliła aż do końca, czyli tam, gdzie jest teraz PKS, potem rzucili bombę na kościół i znad kościoła ten sam samolot zajechał na ul. Sieradzką, na której ja mieszkałem i zrzucił na raz dwie bomby - jedną na dom moich rodziców. I te dwie bomby jak tak leciały, to się rozeszły i jedna upadła na dom, a druga upadła w podwórku. A ja - tak się złożyło - byłem akurat miedzy jedną a drugą bombą. Takie doły były... 16 metrów szerokie i 8 głębokie. I lawina piachu na głowę i Bóg wie, czego... i żyję i nic mi się nie stało. To taki miałem początek wojny".

opracowanie Gabriela Górska i Marta Gmyrek

 


 

Kilka prac Stanisława Klingera 

 


 

Oryginalny wiersz na cześć Publicznego Przedszkola numer 3 w Zduńskiej Woli, spisany przez Stanisława Klingera.
Pan Stanisław pracował na rzecz przedszkola i był jego częstym gościem. Wiele pamiątek związanych z jego osobą można znaleźć właśnie w tej placówce.